Przyjechaliśmy pod
Ville Harrego.
- N-Nie chce. - Trzęsłam się w rogu auta nie chcąc wyjść.
- Kochanie proszę. - Niall błagalnym głosem próbował wyciągnąć mnie od pięciu minut.
- Pozwól ze ja to załatwie. - Zayn wszedł do środka , przełożył mnie przez ramię i wniósł do domu.
- Do łazienki. - Hazz wskazał palcem pomieszczenie a mulat odrazu mnie tam zaniósł. Włożył mnie do wanny napełnionej wodą , która odrazu zabawiła się na czerwono.
- Umyj się a na kaloryferze masz ubrania. - Wyszedł i zamknął drzwi. Wsunęłam się pod wode wstrzymując oddech. Otworzyłam oczy i wynurzyłam się z powodu braku tlenu. Zmyłam z siebie krew i
ubrałam się.
- Vic? - Niall zapukał w drzwi i powoli je otworzył.
- Chodźmy stąd , zabierz mnie do domu. - Wtuliłam się w niego.
- Niall ,Niall! Chodź! - Esme wbiegła do łazienki i wręcz siłą odciagnęła go ode mnie. Chwyciła za ręke i gdzieś wybiegli. Przecież za chwile ją skrzywdze!
- Co łączy Cię z Zaynem? - Perrie pojawiła się jakby znikąd.
- Nic. Zabronisz mi z nim rozmawiać?
- Nie.
- Z Zaynem łączy mnie tylko i wyłącznie niechęć do Esme. - Wyszłyśmy w ciszy idąc do salonu. Esme siedziała między Niallem a Harrym. Wiedziałam że to moja chwila. Podeszłam do Nialla i usiadlam mu na kolanach przytulając się jak mała dziewczynka do tatusia. Patrzyła na mnie i wręcz zabijała mnie wzrokiem. Triumfalnie uśmiechnęłam się i cmoknęłam go w policzek.
- Co robimy? - Zapytała Esme patrząc na Harrego.
- Idziemy spać. Dziś wszyscy zostajecie u mnie. Przygotowałem śpiwory, leżą na piętrze. Wszyscy udaliśmy się na piętro , kazdy znalazł sobie miejsce i wydognie się ułożył. Esme oczywiscie musiała leżeć międzi Harrym a Niallem. Zasiliśmy światło i próbowaliśmy zasnąć.
Dlaczego to wszystko się tak potoczyło? Nie mogłam wtedy iść dłuższą droga? Trafiłam na nich. Zniszczyli mi życie , ale kocham ich. Zastępują mi teraz rodzine.
- Vic śpisz?
- Nie. - Odwróciłam się przodem do Nialla.
- Coś się stało?
- Nie.
- Kłamiesz.
- Nie kłamie. Dlaczego miałabym to robić?
- Kiedy tylko Esme jest w moim pobliżu Ty się oddalasz albo sie do mnie kleisz jak małolata.
- Przeszkadza Ci to?
- Jesteś zazdrosna?
- Nie. - Odwróciłam się do niego tyłem i zasnęłam. Mam nadzieje że jutro będzie lepszy dzień.
~ * ~
- Bo sie kleisz do mojego faceta!
- Nie kleje sie do niego! Sam pożera mnie wzrokiem!
- Pilnuj się swojego Harrego bo jak jeszcze raz zbliżysz się do Nialla to pożałujesz!
- Dziewczyny spokój! - Zdenerwowani chłopcy wbiegli do pokoju. Patrzyli na na z wściekłością.
- Mam jej dość. - Wyminęłam ich i wyszłam przed dom. Usiadłam na schodkach i bawiłam się telefonem.
- Vic? - Łagodny głos Nialla dobiegł do moich uszu. Popatrzyłam na niego oczami pełnymi łez. - Kochanie, nie płacz.
- Ona doprowadza mnie do szału. Robi wszystko żebym wyszła na idiotke.
- Nie jesteś idiotka.
- Nie chce tu być Niall. Zostawmy ich , wyjedźmy. Prosze.
- Nie moge.
- Czemu?
- Oni.. Są moją rodziną, gang to całe moje życie.
- Całe? - Wstałam i wyszłam na ulice. Trzasnęłam bramą i szłam przed siebie.
- Vic! Nie to chciałem powiedzieć!
Zignorowałam go. Dlaczego jego słowa mnie aż tak zabolały? Kocham go?
Nie wiem. Ale czuje coś do niego, coś czego nie potrafie wyjaśnić.
- Skarbie ,prosze! Nie tak to miało zabrzmieć. - Podjechał powoli autem wyrównując tempo. Szłam dalej unikając jego wzroku. Zatrzymał się i podbiegł do mnie. Chwycił mnie w talii i obrócił przodem. - Chodź, zrobimy coś szalonego.
Zaciągnął mnie do auta i odjechał z piskiem opon. Jechaliśmy dobrą godzinę kiedy zatrzymał się w lesie.
- Niall?
- Nie bój się. Chodź! - Pociągnął mnie za ręke. Biegliśmy przez las ,jak dzieci. Zatrzymaliśmy się nagle.
- O Boże, jak tu pięknie. - Rozglądałam się wokół siebie z uśmiechem.
- Uwielbiam kiedy się uśmiechasz. - Przyciągnął mnie do siebie i długo pocałował. Usiedliśmy na skałach obok spadu wody i tam spędziliśmy kilka godzin. Czułam, że się w nim zakochuje. Kiedy jesteśmy sami, jest taki wspaniały, kochany i słodki.
- Kocham Cie. - Cmoknął mnie w policzek i spojrzał zawstydzony w ziemie.
- Ja też Cię kocham. - Spojrzał na mnie z iskierkami w oczach.
- Wracamy? Robi się zimno. - Zarzucił na mnie swoją bluzę i pomógł wstać.
- Słyszałeś? - Odwróciłam się gwałtownie do tyłu.
- Nie. Spokojnie, to pewnie wiatr. - Złapał mnie za ręke i ruszyliśmy w kierunku samochodu.
- Znowu!
- Może jakaś sarna. Chodź.
- NIALL UWAŻAJ! - Krzyknełam znów się odwracając.